sobota, 1 marca 2014

Epilog, czyli definitywny koniec



Wsiadła do auta i od razu zamknęła wszystkie drzwi. Widziała jak Marco biegnie w jej stronę i próbuje otworzyć drzwi.  Wytarła łzy z policzka i ruszyła z piskiem opon. Cała aż dygotała ze zdenerwowania.
Musiała odpocząć od tego wszystkiego. Musiała „wyłączyć” się z tego świata na pewien czas. Wiedziała, że to nie będzie dobre dla dzieci, szczególnie dla Andreasa, ale inaczej już nie potrafiła. Jej jak dotąd idealne życie już się zawaliło. Potrzebowała odpoczynku. Musiała odetchnąć i na świeżo przemyśleć sprawy, by znaleźć idealne rozwiązania.  W pewnym momencie nie zauważyła kiedy zza rogu wyłania się ciężarówka z przyczepą. Nie potrafiła trzeźwo myśleć, spanikowała.  Kierowca ciężarówki nie zdążył zahamować. Wjechał w jej czarnego mercedesa, który zatrzymał się dopiero na najbliższym słupie.
Zanim ktokolwiek zobaczył wypadek minęło sporo czasu. Karetka przyjechała za późno. Policja zaczęła zabezpieczać miejsce zdarzenia. Kierowca ciężarówki przeżył choć miał wiele złamań, natomiast Laura nie miała takiego szczęścia.
Zginęła na miejscu.


Kochanie,
Wiem, że tego listu nigdy nie przeczytasz, dlatego Ci go powiem. Zebrałem się wreszcie w sobie by powiedzieć Ci parę słów. Nawet nie wiesz jak jest mi ciężko bez Ciebie. Andreas pogodził się wreszcie z myślą, że jego mamusia jest w niebie i nie wróci do niego, by poczytać mu bajkę na dobranoc. Tanja zerwała kontakt z Robertem. Cały czas obwinia się o Twoją śmierć. A to po prostu był przypadek. Pojawiłaś się w tamtym miejscu w złym czasie.
Kiedy patrzę na Twoją uśmiechniętą buzię na zdjęciach gdzie my jesteśmy, ściska mnie w żołądku. Nie mogę pogodzić się z tym, że kiedy wrócę z treningu, Ciebie nie będzie w domu. Nie będziesz czekała na mnie i nie pocałujesz mnie, kiedy tylko przekroczę próg domu. Powiedzenie na głos : Kochanie, wróć do mnie, bo sobie nie mogę poradzić chyba będzie bezsensu. Bo nigdy już nie wrócisz. Wierzę tylko w to, że patrzysz na mnie z góry i że zobaczymy się tam jeszcze w odpowiednim dla mnie czasie.
Chcę byś wiedziała, że dawno wybaczyłem Ci zdradę z Robertem. Uniosłem się honorem, dlatego pojawiłem się dopiero po paru dniach. Dziękuję Ci za te wspaniałe momenty w naszym życiu. Dzięki Tobie byłem naprawdę szczęśliwy. To Ty byłaś moim szczęściem.
Kocham Cię i zawszę będę.
Marco.

Po przeczytaniu listu jaki sobie przygotował za radą psychologa, wytarł kilka łez który popłynęły mu z oczu. Tak on – Marco Reus płakał. Nie wstydził się tego. Stracił ukochaną i miał prawo rozpaczać. Poprawił bukiet kwiatów w wazonie i wysłał jej całusa w powietrze.  Udał się do samochodu, gdzie czekały dzieci. Minęły dwa lata…siedemset  trzydzieści dni bez niej.
- Tatusiu, a mamusia patrzy na nas z góry, prawda? I opiekuje się nami – spytał ośmioletni już Andreas.
- Tak synku.  – odpowiedział smutno Marco. Tak cholernie było mu ciężko, szczególnie gdy widział smutek w oczach dzieci.
- A mamusia widzi jak ja się uczę, prawda? – dopytywał się Andi.
- Tak, mamusia widzi wszystko Andreas. Nawet to kiedy podczas kary, oglądasz telewizję – odpowiedziała tym razem Tanja, wprowadzając zakłopotanie na twarz swojego młodszego brata i delikatny uśmiech na twarzy Marco. 
________
no to wszystko jasne i klarowne. Kończę to opowiadanie, z pewnością, że będzie mi go brakować.
Sama się przed chwilą popłakałam, czytając ten epilog, wiecie? Pierwsze opowiadanie, które ma II serie <nie licząc tych z Coppernicaną>.
Miło mi było czytac te wszystkie komentarze i w ogółe, ze tyle Was tu było.
Jednak wszystko co ma swój początek musi mieć i koniec, prawda?
Lada chwila ruszę z pewnie moim ostatnim opowiadaniem o piłkarzach - Casillasie, które również jest już skończone więc tylko pozostaje publikować. Mam nadzieję, że coś jeszcze zdołam zakończyć z moich zaczętych w folderach opowiadań i nie skończę z pisaniem tak szybko :)
Pozdrawiam i zapraszam Was teraz TU
Buziaki :*