sobota, 18 stycznia 2014

Siedem



Wstała przed siódmą rano. Zamknęła się w łazience i okryła twarz dłońmi. Brzuch zaczął ją boleć,  a wyrzuty sumienia coraz bardziej rosły. Znów zdradziła Marco. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Nie przewidziała tego, że Robert może ją pocałować. Bała się. Że to wyjdzie na jaw i Marco skreśli ją ze swojego życia… Ale ona tylko jego kochała!
Kiedy wyszła z łazienki, jej córka już nie spała. Słuchała muzyki, leżąc w piżamie na kołdrze. Coś się zmieniło. Dystans między nią  a Laurą zamiast się minimalnie zmniejszyć, stoi w miejscu albo i nawet się zwiększa.  Nie zasłużyła sobie na to. To ją zaczynało powoli przerastać. Chciała już wracać do swojego męża i synka.  Przytulić  się do Marco i po prostu z nim być. Tęskniła. Jak jeszcze nigdy.
Już chciała powiedzieć córce, że wracają do domu, kiedy rozdzwonił się jej telefon. Serce jakby wolniej zaczęło bić, kiedy zobaczyła na wyświetlaczu imię  trenera Bayernu. Niepewnie odebrała i mimowolnie spojrzała na Tanję.
- Cześć Laura. Chciałem was zaprosić na mecz. Towarzyski. Bayern zagra z Barceloną. Przyjdziecie? – rudowłosa się zastanowiła i wyszeptała kilka słów do córki, która zaczęła energicznie kiwać głową.
Wypuściła cicho powietrze i zgodziła się na zaproszenie Roberta.
- Będę po was koło szesnastej. Mecz jest na siedemnastą trzydzieści.
- Dobrze, będziemy czekać – odpowiedziała i rozłączyła się. Miała ochotę wrzeszczeć i płakać.
Teraz już chciała wymazać z pamięci ten romans z Robertem. Gdyby wiedziała, że teraz te sprawy się tak pokomplikują, darowałaby sobie. Napisała smsa do Marco, że idzie na mecz i że bardzo go kocha i strasznie tęskni.
Wpuściła najpierw córkę do łazienki by ta się nieco ogarnęła, a ona sama włączyła sobie telewizję i nie zwracając większej uwagi na to co w tej chwili leci, wpatrywała się telewizor.


Koło szesnastej pod hotelem pojawił się Robert, tak jak powiedział. Obie wsiadły do auta, a kierowca jakoś starał się podtrzymać rozmowę z Laurą, jednak nie bardzo mu to wychodziło. Laura nie była zbyt chętna do rozmowy, dlatego odpowiadała zdawkowo. Natomiast Tanja gadała z Lewandowskim jak najęta. Widać, że bardzo chciała go poznać w ciągu tych raptem kilku dni.
Dojechali na stadion w ciągu dwudziestu pięciu minut. Robert zaprowadził je na swoje miejsca a sam udał się na murawę by oglądać swoich podopiecznych podczas rozgrzewki i dokończyć ustalanie taktyki. Tuż przed meczem pojawiła się kobieta, która usiadła obok Laury. Kiedy sędzia gwizdnął, kobieta skierowała się do rudowłosej.
- Bo wie pani, ja znam tą żonkę trenera Bayernu. Bardzo ładna kobieta.  – mówiła po angielsku.
- Również ją znam. To moja przyjaciółka- odpowiedziała Laura i uśmiechnęła się.
Jak się później okazało, nowopoznaną kobietą była Nuria Hernandez, żona legendarnego Xaviego, który trenował pierwszy skład FC Barcelony.
Do przerwy było zero do zera, natomiast mecz zakończył się wynikiem trzy do trzech.

Po powrocie to hotelu,  Tanja poszła do sklepu, a Robert usiadł na fotelu w ich pokoju hotelowym.
- Robert. To co było wczoraj nie powinno się w ogóle wydarzyć. Ja mam Marco, ty masz Anię. Daj sobie spokój z tym czarowaniem. To co było to było. Kocham Marco.
- A ja ciebie i pojmij to wreszcie – powiedział i wpił się w jej usta. Chciała go spoliczkować, wyrzucić za drzwi i kazać mu iść do piekła, jednak nie potrafiła.
Uległa po raz kolejny jego urokowi i nie umiała przestać.
Usłyszeli otwieranie drzwi. Szybko się od siebie odsunęli i jak gdyby nic, Robert zaczął temat.
Laura nie mogła opanować szybkiego bicia swojego serca. Zamknęła się w łazience i po prostu zaczęła płakać. Była bezsilna w tej sytuacji. Od zawsze miała to, że ulegała wszystkim.
- Mamo! Marco dzwoni – usłyszała głos córki. Szybko wytarła łzy z policzka i wyszła z pomieszczenia.
- Nie mów do niego po imieniu. To twój ojciec! – powiedziała dosadnie i nie patrząc na Roberta, wzięła swój telefon z rąk córki i wyszła z pokoju.
Kiedy usłyszała głos męża, jej serce się uspokoiło ale jednocześnie domagało się jego obecności. Tu i teraz. Potrzebowała go jak jeszcze nigdy dotąd.
Chciała mu wszystko powiedzieć. Że to nie jej wina, że czuje się i tak przez to winna, ale znów nie potrafiła. Niby była silna, ale słaba.
- Kiedy wracacie? -  spytał Marco.
- Chcę jak najszybciej. Nawet jutro. – odpowiedziała cicho Laura, opierając się plecami o ścianę, tuż obok drzwi.
- A co na to Tanją?
- Nie wiem. Nie obchodzi mnie to. To dla mnie za ciężka sytuacja, bym działała w  pojedynkę. Jutro wracamy. - zadecydowała.
_______
zbliżamy się ku końcowi...

5 komentarzy:

  1. Ale to takie fajne jest, no!
    Nie kończ tego :D
    Robert co nie ogar z uczuciami. Kocha jedną, poślubił drugą. Jak sobie wyobrażam Reusa i Lewandowskiego w takim starszym wieku to mi się chce śmiać. Tak, moja bujna wyobraźnia XD
    Tak na marginesie zapraszam na http://the-gunners-love-and-other-drugs.blogspot.com/?m=1. Kanonierzy, Ramsey, Giroud. Mam nadzieje, że sie spodoba XD
    BUUUUUŹKA :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże miłosierny, jak on mnie denerwuje......
    Po kiego chuja się wtrąca? Najlepiej by było jakby nie wiedział że ma córkę i dał Laurce święty spokój.
    Ona ma być z Marco i koniec. I żeby nie przyszło ci do głowy co innego! :D
    Czekam na nowy ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. No to Nuria dobiła ją jeszcze bardziej xd Lewy teraz kręci, bo nie ma obok Anki! A ciekawe jak by postępował, gdyby jednak jego żona była na miejscu... Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że to już końcówka, bo bardzo podoba mi się to opowiadanie. Co do rozdziału, to jak zawsze bardzo ciekawy. Oh, co wyrośnie z tego Robercika, hah. Pozdrawiam i czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że Laura zdecydowała się na powrót, bo Robertowi coraz bardziej odbija... Mam nadzieję, że to nie odbije się za bardzo na jej związku z Marco.

    OdpowiedzUsuń