Wstała przed
siódmą rano. Zamknęła się w łazience i okryła twarz dłońmi. Brzuch zaczął ją
boleć, a wyrzuty sumienia coraz bardziej
rosły. Znów zdradziła Marco. Nie
spodziewała się takiego obrotu spraw. Nie przewidziała tego, że Robert może ją
pocałować. Bała się. Że to wyjdzie na jaw i Marco skreśli ją ze swojego życia…
Ale ona tylko jego kochała!
Kiedy wyszła
z łazienki, jej córka już nie spała. Słuchała muzyki, leżąc w piżamie na
kołdrze. Coś się zmieniło. Dystans między nią
a Laurą zamiast się minimalnie zmniejszyć, stoi w miejscu albo i nawet
się zwiększa. Nie zasłużyła sobie na to.
To ją zaczynało powoli przerastać. Chciała już wracać do swojego męża i
synka. Przytulić się do Marco i po prostu z nim być.
Tęskniła. Jak jeszcze nigdy.
Już chciała
powiedzieć córce, że wracają do domu, kiedy rozdzwonił się jej telefon. Serce
jakby wolniej zaczęło bić, kiedy zobaczyła na wyświetlaczu imię trenera Bayernu. Niepewnie odebrała i
mimowolnie spojrzała na Tanję.
- Cześć
Laura. Chciałem was zaprosić na mecz. Towarzyski. Bayern zagra z Barceloną.
Przyjdziecie? – rudowłosa się zastanowiła i wyszeptała kilka słów do córki,
która zaczęła energicznie kiwać głową.
Wypuściła
cicho powietrze i zgodziła się na zaproszenie Roberta.
- Będę po
was koło szesnastej. Mecz jest na siedemnastą trzydzieści.
- Dobrze,
będziemy czekać – odpowiedziała i rozłączyła się. Miała ochotę wrzeszczeć i
płakać.
Teraz już
chciała wymazać z pamięci ten romans z Robertem. Gdyby wiedziała, że teraz te
sprawy się tak pokomplikują, darowałaby sobie. Napisała smsa do Marco, że idzie
na mecz i że bardzo go kocha i strasznie tęskni.
Wpuściła
najpierw córkę do łazienki by ta się nieco ogarnęła, a ona sama włączyła sobie
telewizję i nie zwracając większej uwagi na to co w tej chwili leci, wpatrywała
się telewizor.
Koło
szesnastej pod hotelem pojawił się Robert, tak jak powiedział. Obie wsiadły do
auta, a kierowca jakoś starał się podtrzymać rozmowę z Laurą, jednak nie bardzo
mu to wychodziło. Laura nie była zbyt chętna do rozmowy, dlatego odpowiadała
zdawkowo. Natomiast Tanja gadała z Lewandowskim jak najęta. Widać, że bardzo
chciała go poznać w ciągu tych raptem kilku dni.
Dojechali na
stadion w ciągu dwudziestu pięciu minut. Robert zaprowadził je na swoje miejsca
a sam udał się na murawę by oglądać swoich podopiecznych podczas rozgrzewki i
dokończyć ustalanie taktyki. Tuż przed meczem pojawiła się kobieta, która
usiadła obok Laury. Kiedy sędzia gwizdnął, kobieta skierowała się do
rudowłosej.
- Bo wie
pani, ja znam tą żonkę trenera Bayernu. Bardzo ładna kobieta. – mówiła po angielsku.
- Również ją
znam. To moja przyjaciółka- odpowiedziała Laura i uśmiechnęła się.
Jak się
później okazało, nowopoznaną kobietą była Nuria Hernandez, żona legendarnego
Xaviego, który trenował pierwszy skład FC Barcelony.
Do przerwy
było zero do zera, natomiast mecz zakończył się wynikiem trzy do trzech.
Po powrocie
to hotelu, Tanja poszła do sklepu, a
Robert usiadł na fotelu w ich pokoju hotelowym.
- Robert. To
co było wczoraj nie powinno się w ogóle wydarzyć. Ja mam Marco, ty masz Anię.
Daj sobie spokój z tym czarowaniem. To co było to było. Kocham Marco.
- A ja
ciebie i pojmij to wreszcie – powiedział i wpił się w jej usta. Chciała go
spoliczkować, wyrzucić za drzwi i kazać mu iść do piekła, jednak nie potrafiła.
Uległa po
raz kolejny jego urokowi i nie umiała przestać.
Usłyszeli
otwieranie drzwi. Szybko się od siebie odsunęli i jak gdyby nic, Robert zaczął
temat.
Laura nie
mogła opanować szybkiego bicia swojego serca. Zamknęła się w łazience i po
prostu zaczęła płakać. Była bezsilna w tej sytuacji. Od zawsze miała to, że
ulegała wszystkim.
- Mamo!
Marco dzwoni – usłyszała głos córki. Szybko wytarła łzy z policzka i wyszła z
pomieszczenia.
- Nie mów do
niego po imieniu. To twój ojciec! – powiedziała dosadnie i nie patrząc na
Roberta, wzięła swój telefon z rąk córki i wyszła z pokoju.
Kiedy
usłyszała głos męża, jej serce się uspokoiło ale jednocześnie domagało się jego
obecności. Tu i teraz. Potrzebowała go jak jeszcze nigdy dotąd.
Chciała mu
wszystko powiedzieć. Że to nie jej wina, że czuje się i tak przez to winna, ale
znów nie potrafiła. Niby była silna, ale słaba.
- Kiedy
wracacie? - spytał Marco.
- Chcę jak
najszybciej. Nawet jutro. – odpowiedziała cicho Laura, opierając się plecami o
ścianę, tuż obok drzwi.
- A co na to
Tanją?
- Nie wiem.
Nie obchodzi mnie to. To dla mnie za ciężka sytuacja, bym działała w pojedynkę. Jutro wracamy. - zadecydowała.
_______
zbliżamy się ku końcowi...
Ale to takie fajne jest, no!
OdpowiedzUsuńNie kończ tego :D
Robert co nie ogar z uczuciami. Kocha jedną, poślubił drugą. Jak sobie wyobrażam Reusa i Lewandowskiego w takim starszym wieku to mi się chce śmiać. Tak, moja bujna wyobraźnia XD
Tak na marginesie zapraszam na http://the-gunners-love-and-other-drugs.blogspot.com/?m=1. Kanonierzy, Ramsey, Giroud. Mam nadzieje, że sie spodoba XD
BUUUUUŹKA :*
Boże miłosierny, jak on mnie denerwuje......
OdpowiedzUsuńPo kiego chuja się wtrąca? Najlepiej by było jakby nie wiedział że ma córkę i dał Laurce święty spokój.
Ona ma być z Marco i koniec. I żeby nie przyszło ci do głowy co innego! :D
Czekam na nowy ;*
No to Nuria dobiła ją jeszcze bardziej xd Lewy teraz kręci, bo nie ma obok Anki! A ciekawe jak by postępował, gdyby jednak jego żona była na miejscu... Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to już końcówka, bo bardzo podoba mi się to opowiadanie. Co do rozdziału, to jak zawsze bardzo ciekawy. Oh, co wyrośnie z tego Robercika, hah. Pozdrawiam i czekam na następny ;*
OdpowiedzUsuńDobrze, że Laura zdecydowała się na powrót, bo Robertowi coraz bardziej odbija... Mam nadzieję, że to nie odbije się za bardzo na jej związku z Marco.
OdpowiedzUsuń